niedziela, 1 stycznia 2012

Rozdział 25

Oj trafię do szpitala... psychiatryka. Dziwny będzie ten rozdział, przyznaję...
Dół, dół, dół...
Pozwól mi mówić, a będę krzyczeć.

Rozdział 25

 Zanim jeszcze pojechaliśmy, Drake zaprowadził mnie do biblioteki i pokazał mi duże drzewo genealogiczne na całą ścianę.
 - To jest drzewo rodziny Dimitrij. Widzisz - wskazał palcem na mały kawałek tekstu bez zdjęcia na górze. - To miejsce Oradei. A tu - Wskazał kawałek dalej, ponad Alfredem i kobietą bez zdjęcia ani żadnych danych osobowych, tylko zaznaczony związek. - Tu jest miejsce na jego córkę. Mam pewne podejrzenia, że możesz to być ty.
 - Ja? - Zdziwiłam się. Jakim cudem?
 - Data urodzin pokrywa się, poza tym jesteś nieco do niego podobna, ale nie chcę wyciągać pochopnych wniosków.
 Spojrzałam znowu na drzewo. Gałęzie były jakby złote, nieco zmatowiałe, wyróżniające się na jasnobeżowym tle. Wydawało mi się, że miejsce niby przeznaczone na mnie jakby nieco wyróżniało się spośród innych. Dotknęłam go ostrożnie, jakby był ze srebra.
 - A ty masz tu swoje drzewo genealogiczne? - Zapytałam chłopaka. Pokiwał głową i zaprowadził mnie nieco bardziej w głąb biblioteki.
 Drzewo rodu Bladescu było koloru karmazynowego, ale gałęzie również połyskiwały matowo. Było jednak mniejsze.
 - To tylko fragment, bo ważniejsze jest to drugie. - Powiedział, widząc moje zainteresowanie.
 - Jesteś tu? - Zapytałam. Wskazał na miejsce na górze. Odczytałam ze zdumieniem:

Jonathan Emmanuel Bladescu
ur. 10 XII 1904r. w Braszowie

 Obok jego imienia widniał malutki symbol. Znajdował się też przy kilku innych imionach, między innymi jego ojca.
 - Jonathan Emmanuel? - Zdziwiłam się.
 - Zmieniłem imię.
 - Dlaczego? Jak dla mnie, jest fajne.
 Drake-Jonathan westchnął ciężko.
 - Spójrz dwa pokolenia niżej.
 Zobaczyłam jego dziadka.

Jonathan Christopher Bladescu
ur. 23 IV 1816r. w Bratysławie
zm. 14 XII 1891r. uduszony srebrem

 Te szczegóły niespecjalnie mnie zachwycały.
 - Nie zdążyłeś go poznać. - Zauważyłam. Jonathan pokiwał głową.
 - I dobrze. Zmieniłem imię, bo to kojarzyło mi się za bardzo z jego osobą. Spójrz na linię jego dzieci.

Margaret Esmeralda Bladescu
ur. 5 III 1847r. w Braszowie
zm. 5 III 1857r. w wypadku

Lucjan Marco Bladescu
ur. 5 III 1847r. w Braszowie
zm. 6 III 1857r. z żałoby za siostrą

 - Byli bliźniakami. Zabił ich oboje. - Wtrącił cicho Jonathan.

Paulin Ignacy Bladescu
ur. 16 XI 1851r. w Braszowie

 - Tylko on przeżył, mój ojciec. Margaret i Lucjan zginęli w dniu swoich urodzin. Lucjan akurat był na wsi, więc zginął następnego dnia. Oczywiście, nikt nie miał pojęcia, że zrobił to ich własny ojciec, a on zaś nie miał pojęcia, że widział to jego młodszy syn, Paulin. Był chuderlawy, więc przeżył. Margaret i Lucjan byli silni, mogli obalić rządy ojca i zająć jego miejsce. Nie zdążyli. Mój ojciec dorósł, udowodnił winę ojcu. Ten jednak uciekł, więc Paulin znalazł go i zabił samodzielnie. Był już wtedy z moją matką, Ester.
 Spojrzałam na linię łączącą Paulina z żoną.

Ester Maria Bladescu
zd. Dimitrij
ur. 1857r. w Budapeszcie

 - Po śmierci Jonathana żyli razem trzynaście lat, wzięli ślub, przejęli rządy. Ich małżeństwo wzmocniło przyjaźń obu rodów. A później na świat przyszedłem ja.
 Znowu spojrzałam na jego pole i obok, na pole Constantina.

Constantin Lucjan Bladescu
ur. 18 I 1905r. w Braszowie

 - A po roku Constantin. Nie mieliśmy siostry, kobiety rzadko rodzą się w związkach wampirów. A jeśli nawet, to są ludźmi. No i tak sobie spokojnie żyliśmy przez dziewięćdziesiąt osiem lat, aż pojawiłyście się ty i Oradea, przewracając nasz spokój do góry dnem.
 - Margaret została zmieniona w wampira przed śmiercią? - Zapytałam, nie zwracając uwagi na koniec wypowiedzi Jonathana.
 - Nie. Kobiety zawsze zmieniane są w momencie, gdy są piękne i silne. Margaret była jeszcze dzieckiem. Tylko wampiry płci męskiej rosną do osiemnastki. Kobiety zatrzymują się na zawsze.
 Usłyszałam jakiś szmer. Pojawił się Constantin. Jego wzrok padł na moment na malutkie zdjęcie Jonathana Christophera, po czym powiedział:
 - Nie chcę wam absolutnie przerywać, ale musimy jechać. Samolot mamy za godzinę, zanim dojedziemy i tak dalej, już przyleci.
 Wyszliśmy z biblioteki, mijając drzewo Dimitrijów. Wydawało się spokojne, jakby nieświadome tego, jakie korzenie kryje karmazynowe drzewo na drugiej stronie biblioteki.
 - Bladescu jest więcej niż Dimitrijów? - Zapytałam Jonathana.
 - Tak, jeśli weźmiemy pod uwagę zmarłych. - Odpowiedział za niego Constantin.
 Zabawne.
 - Bladescu są silniejsi, ale Dimitrijowie mają dobre kontakty dyplomatyczne z wieloma ważnymi zgrupowaniami. - Dodał Jonathan. - Dlatego trzymamy się razem. Ale tak, Bladescu jest więcej. Po prostu szybko umierają.
 Rozdzieliliśmy się, idąc do swoich pokoi. Wzięłam czarną walizkę z moimi rzeczami i wyszłam, spotykając po drodze Jonathana. A może powinnam wciąż mówić na niego: Drake? Spytałam go o to.
 - Jeżeli znajdziesz jakieś skrócenie Jonathana, to lepiej tym. W Rumunii wciąż jestem postrzegany jako nosiciel imienia wielkiego wojownika.
 - Jace. Może być? - Zaproponowałam.
 - Tak. To mi się podoba.

2 komentarze:

  1. Jace to skrót od jakiegoś innego imienia o ile się nie mylę. Na pewno to sprawdziłaś?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tam oj tam... Trudno, ważne, że ładnie brzmi

    OdpowiedzUsuń