Weszłam lekkim krokiem do klubu, nie bez powodu lekkim, ileż to ja substancji w siebie wsypałam, by być tak wyluzowaną... Poprawiłam czerwone włosy, które jak na złość nie chciały się układać idealnie, a jedynie niemal idealnie. Niemal to takie okropne słowo. Niemal idealnie. Niemal.
Dziś miałam wolne, ale w moim sercu iskrzyła nadzieja, że spotkam Floriana. Może on też tu przyjdzie dla mnie? Uśmiechnęłam się mimowolnie do moich myśli. Gdyby z nim wyszło... Byłby idealny dla mnie. Nie niemal. Idealny.
Zamówiłam sobie drinka i usiadłam w jednym z najlepszych miejsc, jeśli chcesz się dobrze prezentować już od wejścia. Popijając powoli kolorowy napój czułam wewnątrz, jak alkohol miesza się z narkotykami, wywołując zawroty głowy i lekkość nóg. Chciałam tańczyć, rozmawiać, bawić się, ale siedziałam spokojnie na miejscu. Ani narkotyki, ani alkohol nie mogły sprawić, bym zachowywała się dziecinnie. One tak nie działają i naprawdę bawiły mnie monologi osób które nigdy tego nie spróbowały, a wykładały o ich szkodliwości. Nikt nie umiera przez używki, tylko przez to, co planuje, a używki pokazują mu tego sens. Kropka.
Otworzyłam szybkim ruchem puderniczkę z lustrem, choć tak naprawdę tylko lustro mnie interesowało, puder ten był dla mnie za ciemny. W sumie nie pamiętam nawet, kiedy to małe okrągłe pudełeczko kupiłam. Ot, walało się po mojej torebce od dawna, zawsze, kiedy tego potrzebowałam. Spojrzałam uważnie w gładkie odbicie. Błyszczące, duże oczy były idealnie podkreślone czarną kredką tworzącą tzw. cat eye, jak to zwały moje koleżanki z branży, może gdzie indziej też to się tak zwało? Rzęsy zalotnie okrążały cały ten migdałowy kształt, lekko okrywając go jakby zasłonką. Lekki, ledwo dostrzegalny rumieniec na moich policzkach również był sztuczny, wywołany różem do policzków, jednym z droższych, nad którego zakupem zastanawiałam się dobry miesiąc. Ale było warto. Kształtne usta, moja ukochane, podkreśliłam czerwoną szminką wpadającą delikatnie w intensywny róż, cudownie pasującą do moich włosów. Zamknęłam puderniczkę ruchem równie szybkim jak przy otwieraniu jej i schowałam ją do małej, czarnej torebki. Piękna, idealna Charlotta.
Wtedy dostrzegłam znajomą mi już sylwetkę w wejściu i mimowolnie się uśmiechnęłam. A jednak. Orzechowe oczy szybko mnie dostrzegły, ale chłopak zdawał się mieć mnie za nic i skierował się do baru. Fuknęłam cicho. Mnie się nie ignoruje.
Dopiłam drinka i podeszłam do baru tuż obok niego.
- Jacky, nalej mi Bacardi. - Uśmiechnęłam się do latynoskiego barmana i obróciłam głowę w stronę Floriana, udając, że dopiero teraz go zauważyłam. - Och, witaj, słonko! Miło cię znów widzieć, pamiętasz mnie jeszcze? - Zapytałam kokieteryjnie. Chłopak spojrzał mi w oczy i kącik jego ust nieznacznie poszedł w górę, zaledwie o milimetr.
- Charlotta, witaj. Tak myślałem, że będę miał przyjemność cię dziś spotkać.
Usiadłam obok niego na stołku barowym. Jacky podał mi Bacardi, puściłam mu oczko. Pociągnęłam przez słomkę łyk alkoholu, rozkoszując się uczuciem jakie wywoływał, przepływając palącą ścieżką przez mój organizm.
- Czyżbyś dla mnie tu przyszedł? - Zagryzłam lekko wargę, uważając, by nie naruszyć za bardzo szminki, choć z perspektywy czasu wiedziałam, że wytrzymywała ona wszelkie ekstremalne warunki.
- Tak naprawdę przyszedłem tu dla alkoholu, pięknych kobiet... - Florian machnął ręką na scenę, gdzie zaledwie wczoraj ja tańczyłam - i odstresowania się po ciężkim dniu.
Odsunęłam lekko włosy na bok, by nie stawały mi na drodze między mną a jego oczyma.
- Co tak cię dziś zmęczyło?
- Wiele rzeczy, szkoda gadać. A ty, zdaje się, że nie pracujesz dziś, na kogoś czekasz?
- Na ciebie. - Wymruczałam, odsuwając palcem kosmyk jego włosów z twarzy. Odsunął się. Gramy niedostępnego? Uroczo... - Zatańczmy. Jacky, pilnuj. - Zawołałam do barmana, wskazując na nasze drinki i moją torebkę. Jacky był posłuszny i wierny jak pies. Pociągnęłam Floriana na parkiet, miedzy innych ludzi. Zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Tak, tego mi brakowało, ruchu. Mogłam w ten sposób rozładować kumulujące się we mnie emocje wywołane używkami. Dobry boże, jeśli istniejesz, wiedz, iż stoi przed twoim obliczem nieczysta ćpunka Zaklinaczka.
Powoli, baardzo opornie, zbliżałam się do Floriana, choć on nieco się temu opierał, na szczęście mniej niż ja się starałam. Dzięki temu po jakimś czasie ocieraliśmy się o siebie.
Tamta noc była niezwykła. Czułam się jak królowa, władczyni świata, która zostanie wydana komu tylko zechce. Zechciałam jego. Zakochałam się w jego rękach oplatających moją talię, jego oczach patrzących w moje, jego włosach lekko poruszających się z każdym jego ruchem. Krew buzowała mi w żyłach niczym narwany strumień, w głowie pulsowała tylko myśl, by go pocałować. Czy powinnam?
~
Siedziałam na łóżku, przeglądając nasz album ze zdjęciami. Mój i Floriana. Na wszystkich zdjęciach błyszczały jego oczy. Odsunęłam czarne włosy za ucho. Kocham go. Jakkolwiek jest to niebezpieczne, nierozsądne, irracjonalne - kocham go. I myślę, że on mnie też.
Nigdy nie obudziłam się obok niego. Moje myśli pogrążały się wtedy w rozmyślaniach nad powodem jego ucieczek. Czy budził się rano i uznawał, że powrót do mnie to błąd? Tak najczęściej myślałam.
Nigdy nie obudziłam się obok niego. Moje myśli pogrążały się wtedy w rozmyślaniach nad powodem jego ucieczek. Czy budził się rano i uznawał, że powrót do mnie to błąd? Tak najczęściej myślałam.
Skakał na bok, do innych. Ale to moja wina.
Nie pozwalałam mu na wiele. W sumie na bardzo mało. Tuliliśmy się bardzo rzadko, o całowaniu się nie mówiąc. Jak dotąd przez ponad rok naszego związku całowaliśmy się może z 5 razy. Na nic więcej mu nie pozwoliłam, w obawie, że mnie wykorzysta i porzuci. Nie zrobił tego. Natomiast skakał na boki, by rozładować to, czego ja rozładować mu nie pozwalałam.
Zamknęłam album, przecierając oczy wierzchem dłoni. Teraz też. Jest gdzieś, z dala ode mnie. Opadłam na poduszki, starając się tłumić płacz.
Kocham go.
~
Czy powinnam?
Zatrzymaliśmy się, patrząc sobie w oczy. Magiczne. Nasze usta dzieliły milimetry. Przymknęłam lekko oczy i uniosłam głowę, by je zetknąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz