- Ty znowu to zrobiłeś! - Krzyknęła na mnie Alicja.
Alicja nie jest zbyt przerażającą istotą, jeśli mam być szczery. To tak naprawdę mała, niewinna dziewczynka. Tylko głos ma, jakby połknęła megafon.
- Kanapkę? Tak.
- Przestań udawać idiotę! Znowu wykorzystałeś jakąś panienkę!
Ja i Alicja, jak i kilkoro innych naszych współlokatorów, należymy do nieśmiertelnej rasy Zaklinaczy, przez inne rasy, świadome naszego istnienia, nazywanych nienawistnie diabłami czy złodziejami. Czemuż to? Otóż podstawową zdolnością Zaklinacza, z której bardzo chętnie korzystam, zaś Alicja zdecydowanie nie, jest możliwość zmuszenia dowolnej osoby do zrobienia dowolnej rzeczy. Uroczo, prawda? I stąd nasze kłótnie.
- Ala, kochanie... - Uchyliłem się przed lecącym w moją stronę talerzem. Nie lubiła, jak tak do niej mówiłem. - Ona sama chciała się ze mną zabawić, czemu miałbym jej odmówić?
- Wykorzystałeś ją, cholero! - Strasznie głośna, naprawdę.
- Chyba lepiej ją, niż ciebie, czyż nie?
Alicja fuknęła wściekle i wyszła, a ja mogłem się spokojnie zająć dalszym... no jasny gwint. W natłoku wydarzeń upuściłem kanapkę na ziemię.
~
Wstałem wieczorem z łóżka. W końcu noc to najcudowniejsza pora dnia. Ubrałem się szybko i po parunastu minutach wyszedłem na miasto. Ale nie na imprezę, nie, nie. Ani też nie na szukanie kolejnej ofiary.
Wbrew pozorom Zaklinacze czasami znajdują kogoś, kto widzi w nich nie tylko złodziei i sukinsynów, ale też wartościowe osoby. I taką właśnie osobą była moja cudowna, jak i śmiertelna Laura.
Zapukałem lekko do drzwi jej mieszkania. Swoją drogą, zasługiwała na coś więcej niż małe mieszkanie w bloku, ale ona je tak kochała... Uważała, że to jej własny kącik. I niech jej będzie.
Laura otworzyła mi drzwi z uśmiechem. Długie, czarne włosy opadały płynnie na jej ramiona i plecy. Wyglądała jak królowa. Moja własna.
- Dobry wieczór. - Uśmiechnąłem się zadziornie. Laura przytuliła mnie na powitanie i wciągnęła do środka. Zdjąłem buty i poszedłem za nią do kuchni.
- Napijesz się czegoś? - Zapytała, uśmiechając się.
- Nie, dzięki. I tak nie masz tu kawy.
- Nie piję kawy, a nie będę jej specjalnie dla ciebie kupować. - Zaśmiała się. Usiadła na blacie, patrząc na mnie. - Długo cię nie było, zaczynałam się martwić.
- Dobry wieczór. - Uśmiechnąłem się zadziornie. Laura przytuliła mnie na powitanie i wciągnęła do środka. Zdjąłem buty i poszedłem za nią do kuchni.
- Napijesz się czegoś? - Zapytała, uśmiechając się.
- Nie, dzięki. I tak nie masz tu kawy.
- Nie piję kawy, a nie będę jej specjalnie dla ciebie kupować. - Zaśmiała się. Usiadła na blacie, patrząc na mnie. - Długo cię nie było, zaczynałam się martwić.
- Przepraszam. - Mruknąłem, podchodząc do niej i przesuwając opuszki palców po jej policzku. Za każdym naszym spotkaniem zdawałem sobie sprawę z tego, iż jest cholernie odważna - mogłem w jednej sekundzie opanować jej umysł i zrobić jej krzywdę, a ona i tak ze mną spędzała czas. Ale z drugiej strony, nigdy bym jej tego nie zrobił.
- Florek, nie rób tego więcej. - Poprosiła cicho. - Naprawdę nie lubię spędzać wieczorów bez ciebie.
Przytuliłem ją lekko. Wtuliła się we mnie, zaczepiając palce na mojej koszuli.
Tej nocy zasnęła przy mnie, dopiero przed jej pobudką, jak miałem w zwyczaju, wyszedłem cicho i znów zniknąłem na kilka dni z jej życia.
Tej nocy zasnęła przy mnie, dopiero przed jej pobudką, jak miałem w zwyczaju, wyszedłem cicho i znów zniknąłem na kilka dni z jej życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz