niedziela, 28 czerwca 2015

Rozdział 5

 Nasze usta dzieliły milimetry. Przymknęłam lekko oczy i uniosłam głowę, by je zetknąć.
 - Hola, stop, mała. - Mruknął Florian, odsuwając się. Spojrzałam mu w oczy z zaskoczeniem. Jak to? Przecież tak dobrze szło...
 - O co biega? - Prychnęłam. Chłopak uśmiechnął się zawadiacko.
 - Mam kogoś. - Odparł i jakby nigdy nic sobie poszedł.

~

 Nie wiem, którą filiżankę z kolei już rozbiłam. Biegałam po mieszkaniu, tłukąc wszystko co mi wpadło w ręce i krzycząc z bezsilnej nienawiści. Jasna cholera!
 Położyłam się na panelach, fucząc ze złości. Dorwę ją. Dorwę tę sukę. Znajdę ją i zadźgam. Kim mogła być? Pewnie jakaś modelka. Albo aktorka. Piękna, inteligentna, ambitna. Ugh, nienawidzę jej, jakkolwiek niesamowita by nie była.
 Chciałam Floriana. Dla siebie, całego tylko dla mnie.

~

 Wszedłem balkonem do mieszkania Laury, cicho zakradłem się do sypialni i usiadłem obok niej. Spała jeszcze, nic dziwnego, była chyba z druga w nocy...
 Czy powinienem być z siebie dumny? Nie pocałowałem Charlotty, ale przeleciałem kilka innych dziewczyn. Czy to, że to ona tego chciała, a nie ja, cokolwiek zmienia? Odmówiłem jednej, zaciągając do łóżka kilka innych.
 Pogłaskałem lekko Laurę po włosach, uważając, by jej nie obudzić.
 Gdyby mi nie zabraniała wszystkiego, nie zdradzałbym jej.
 Natychmiast palnąłem się w głowę. Jak mogę ją obwiniać? Jest jak kruchy kryształek. Zraniłbym ją z całą pewnością.
 Wstałem szybko i wyszedłem tą samą drogą, którą przyszedłem.

~

 Ach, wiec to tak...
 Wychyliłam się zza murku, obserwując odchodzącego Floriana. Trochę mi zajęło, zanim go znalazłam, ale wreszcie udało mi się go śledzić aż do domu tej jego panienki.
 Weszłam na balkon po gałęziach drzewa i zajrzałam do środka.
 ...
 Serio?!
 Spodziewałam się jakiejś cudownej piękności, seksbomby, wszystkiego, ale nie takiego... czegoś! Dziewczyna nie była w żadnym stopniu wyjątkowa, ot, przeciętna gówniara...
 - I po to ja tyle czasu marnuję?... - Mruknęłam cicho, zeskakując z balkonu. Laura. Tak miała na imię, tego już zdążyłam się dowiedzieć. Laura. Laura sraura, zwykła śmiertelniczka, co ona mi może zrobić?

                                                                                                                                    
Strasznie potrzebuję inspiracji, bo pisanie romantycznych scen idzie mi miliard razy gorzej niż wszystko inne. Chyba mam za mało romansu w życiu ;-;
Z mojego życia:
Jest mi strasznie smutno, bo muszę rozjaśnić włosy żeby dało się je znów zafarbować na czarno bo robię się ruda i nie mogę przyczepić czerwonego warkoczyka bo odbiega kolorem o lata świetlne od mojego koloru włosów, ratunku. Ale wygrałam bilet na Ryucon w Krakowie i jestem z tego faktu bardzo zadowolona, tylko co ja mam do tego czasu robić, a co później na konwencie kupić, by znów, jak na Magnificonie, nie wylądować z pustym portfelem pierwszego dnia wieczorem...

niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 4

 Weszłam lekkim krokiem do klubu, nie bez powodu lekkim, ileż to ja substancji w siebie wsypałam, by być tak wyluzowaną... Poprawiłam czerwone włosy, które jak na złość nie chciały się układać idealnie, a jedynie niemal idealnie. Niemal to takie okropne słowo. Niemal idealnie. Niemal.
 Dziś miałam wolne, ale w moim sercu iskrzyła nadzieja, że spotkam Floriana. Może on też tu przyjdzie dla mnie? Uśmiechnęłam się mimowolnie do moich myśli. Gdyby z nim wyszło... Byłby idealny dla mnie. Nie niemal. Idealny.
 Zamówiłam sobie drinka i usiadłam w jednym z najlepszych miejsc, jeśli chcesz się dobrze prezentować już od wejścia. Popijając powoli kolorowy napój czułam wewnątrz, jak alkohol miesza się z narkotykami, wywołując zawroty głowy i lekkość nóg. Chciałam tańczyć, rozmawiać, bawić się, ale siedziałam spokojnie na miejscu. Ani narkotyki, ani alkohol nie mogły sprawić, bym zachowywała się dziecinnie. One tak nie działają i naprawdę bawiły mnie monologi osób które nigdy tego nie spróbowały, a wykładały o ich szkodliwości. Nikt nie umiera przez używki, tylko przez to, co planuje, a używki pokazują mu tego sens. Kropka.
 Otworzyłam szybkim ruchem puderniczkę z lustrem, choć tak naprawdę tylko lustro mnie interesowało, puder ten był dla mnie za ciemny. W sumie nie pamiętam nawet, kiedy to małe okrągłe pudełeczko kupiłam. Ot, walało się po mojej torebce od dawna, zawsze, kiedy tego potrzebowałam. Spojrzałam uważnie w gładkie odbicie. Błyszczące, duże oczy były idealnie podkreślone czarną kredką tworzącą tzw. cat eye, jak to zwały moje koleżanki z branży, może gdzie indziej też to się tak zwało? Rzęsy zalotnie okrążały cały ten migdałowy kształt, lekko okrywając go jakby zasłonką. Lekki, ledwo dostrzegalny rumieniec na moich policzkach również był sztuczny, wywołany różem do policzków, jednym z droższych, nad którego zakupem zastanawiałam się dobry miesiąc. Ale było warto. Kształtne usta, moja ukochane, podkreśliłam czerwoną szminką wpadającą delikatnie w intensywny róż, cudownie pasującą do moich włosów. Zamknęłam puderniczkę ruchem równie szybkim jak przy otwieraniu jej i schowałam ją do małej, czarnej torebki. Piękna, idealna Charlotta.
 Wtedy dostrzegłam znajomą mi już sylwetkę w wejściu i mimowolnie się uśmiechnęłam. A jednak. Orzechowe oczy szybko mnie dostrzegły, ale chłopak zdawał się mieć mnie za nic i skierował się do baru. Fuknęłam cicho. Mnie się nie ignoruje.
 Dopiłam drinka i podeszłam do baru tuż obok niego.
 - Jacky, nalej mi Bacardi. - Uśmiechnęłam się do latynoskiego barmana i obróciłam głowę w stronę Floriana, udając, że dopiero teraz go zauważyłam. - Och, witaj, słonko! Miło cię znów widzieć, pamiętasz mnie jeszcze? - Zapytałam kokieteryjnie. Chłopak spojrzał mi w oczy i kącik jego ust nieznacznie poszedł w górę, zaledwie o milimetr.
 - Charlotta, witaj. Tak myślałem, że będę miał przyjemność cię dziś spotkać.
 Usiadłam obok niego na stołku barowym. Jacky podał mi Bacardi, puściłam mu oczko. Pociągnęłam przez słomkę łyk alkoholu, rozkoszując się uczuciem jakie wywoływał, przepływając palącą ścieżką przez mój organizm.
 - Czyżbyś dla mnie tu przyszedł? - Zagryzłam lekko wargę, uważając, by nie naruszyć za bardzo szminki, choć z perspektywy czasu wiedziałam, że wytrzymywała ona wszelkie ekstremalne warunki.
 - Tak naprawdę przyszedłem tu dla alkoholu, pięknych kobiet... - Florian machnął ręką na scenę, gdzie zaledwie wczoraj ja tańczyłam - i odstresowania się po ciężkim dniu.
 Odsunęłam lekko włosy na bok, by nie stawały mi na drodze między mną a jego oczyma.
 - Co tak cię dziś zmęczyło?
 - Wiele rzeczy, szkoda gadać. A ty, zdaje się, że nie pracujesz dziś, na kogoś czekasz?
 - Na ciebie. - Wymruczałam, odsuwając palcem kosmyk jego włosów z twarzy. Odsunął się. Gramy niedostępnego? Uroczo... - Zatańczmy. Jacky, pilnuj. - Zawołałam do barmana, wskazując na nasze drinki i moją torebkę. Jacky był posłuszny i wierny jak pies. Pociągnęłam Floriana na parkiet, miedzy innych ludzi. Zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Tak, tego mi brakowało, ruchu. Mogłam w ten sposób rozładować kumulujące się we mnie emocje wywołane używkami. Dobry boże, jeśli istniejesz, wiedz, iż stoi przed twoim obliczem nieczysta ćpunka Zaklinaczka.
 Powoli, baardzo opornie, zbliżałam się do Floriana, choć on nieco się temu opierał, na szczęście mniej niż ja się starałam. Dzięki temu po jakimś czasie ocieraliśmy się o siebie.
 Tamta noc była niezwykła. Czułam się jak królowa, władczyni świata, która zostanie wydana komu tylko zechce. Zechciałam jego. Zakochałam się w jego rękach oplatających moją talię, jego oczach patrzących w moje, jego włosach lekko poruszających się z każdym jego ruchem. Krew buzowała mi w żyłach niczym narwany strumień, w głowie pulsowała tylko myśl, by go pocałować. Czy powinnam?

~

 Siedziałam na łóżku, przeglądając nasz album ze zdjęciami. Mój i Floriana. Na wszystkich zdjęciach błyszczały jego oczy. Odsunęłam czarne włosy za ucho. Kocham go. Jakkolwiek jest to niebezpieczne, nierozsądne, irracjonalne - kocham go. I myślę, że on mnie też.
 Nigdy nie obudziłam się obok niego. Moje myśli pogrążały się wtedy w rozmyślaniach nad powodem jego ucieczek. Czy budził się rano i uznawał, że powrót do mnie to błąd? Tak najczęściej myślałam.
 Skakał na bok, do innych. Ale to moja wina.
 Nie pozwalałam mu na wiele. W sumie na bardzo mało. Tuliliśmy się bardzo rzadko, o całowaniu się nie mówiąc. Jak dotąd przez ponad rok naszego związku całowaliśmy się może z 5 razy. Na nic więcej mu nie pozwoliłam, w obawie, że mnie wykorzysta i porzuci. Nie zrobił tego. Natomiast skakał na boki, by rozładować to, czego ja rozładować mu nie pozwalałam.
 Zamknęłam album, przecierając oczy wierzchem dłoni. Teraz też. Jest gdzieś, z dala ode mnie. Opadłam na poduszki, starając się tłumić płacz.
 Kocham go.

~

 Czy powinnam?
 Zatrzymaliśmy się, patrząc sobie w oczy. Magiczne. Nasze usta dzieliły milimetry. Przymknęłam lekko oczy i uniosłam głowę, by je zetknąć.

środa, 10 czerwca 2015

Rozdział 3

 Blondynka spojrzała na mnie jak zaczarowana. Uśmiechnąłem się do niej i wyszeptałem:
 - Idź do łazienki, czekaj tam na mnie.
 Jej źrenice nieco rozbłysły na chwilę, po czym dziewczyna poszła do łazienki. Po dwóch drinkach podążyłem za nią.
 Zdaje się, że była dość doświadczona w temacie, co nieco psuło mi zabawę - wolałem niszczyć niewinne dziewczęta, ale ta też była znośna. Cóż, zbliżeń z Laurą miałem niemal zero, więc musiałem się odstresować z kimś innym, to nie moja wina. Tak sobie to tłumaczyłem.
 Po blondynce przyszedł czas na kolejne dwie nic nie znaczące panienki tej nocy.

~

 Kocham światła. Kocham, jak wirują wokół mojego ciała, gdy tańczę. Kocham wzrok mężczyzn wokół sceny, gdy kręcę biodrami. Tacy naiwni...
 Tak naprawdę nigdy nie spotkałam wśród nich nikogo interesującego. Zawsze chcieli tylko sobie poużywać, a ja nie jestem dziwką, tylko tancerką.
 Dziś jednak było inaczej.
 Przy barze dostrzegłam chłopaka o ciemnych włosach i pięknych, orzechowych oczach. Tak przynajmniej mi się wydawało w tym świetle. Gdy tylko skończyłam swój występ, podeszłam do niego i usiadłam obok.
 - Dwa razy to co zawsze. - Rzuciłam do barmana. Wszystkie drinki miałam oczywiście na koszt firmy, jak i resztę alkoholi. Mężczyzna postawił przede mną dwie butelki Bacardi. Jedną podsunęłam tajemniczemu chłopakowi, o którym już byłam pewna, że jest Zaklinaczem.
 - Dla ciebie, żebyś się rozruszał.
 Chłopak spojrzał mi w oczy tymi swoimi orzeszkami i odparł:
 - Nie potrzebuję alkoholu, by się rozruszać. Wystarczy mi dobry klimat i piękne dziewczyny.
 - Więc idealnie trafiłeś. Jestem Charlotta. - Podałam mu rękę. Lekko nią potrząsnął. On też już wiedział, że jestem Zaklinaczem.
 - Florian. Nieźle tańczysz. - Zauważył. Zachichotałam cicho.
 - Mam za sobą lata praktyk... Taniec to moja pasja i miłość.
 - To widać.
 - Może kiedyś zatańczę tylko dla ciebie? - Zamruczałam uwodzicielsko.
 Chłopak wstał, uśmiechając się zadziornie.
 - To mało prawdopodobne.

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 2

 Obudziłam się rano, a jego znów nie było. Zagryzłam wargę, powstrzymując łzy. Chciałabym choć raz obudzić się obok niego, spojrzeć w jego orzechowe oczy i móc po prostu obok niego leżeć, zamiast budzić się w zimnym łóżku zupełnie sama. Usiadłam i odrzuciłam pościel. Nigdy nie wiedziałam, czy w ogóle wróci. Mógł równie dobrze odejść którejś nocy na zawsze.
 Wzięłam prysznic i zjadłam śniadanie. Jak najmniej tłuszczu. Florian uważał, że jestem chuda, ale ja wiedziałam swoje.

~

 Wrócił, oczywiście. Tydzień później, jakby nigdy nic. Z początku nie chciałam go w ogóle wpuścić.
 - Żebyś w nocy uciekł? - Warknęłam, starając się za wszelką cenę nie rozpłakać z bezsilności.
 - Laura, proszę cię...
 W końcu wszedł, bo nie umiałam się oprzeć jego spojrzeniu, ale i tak siedziałam na drugim końcu kanapy.
 - Laura, zrozum, ja nie umiem być związany...
 - To może po prostu się rozejdźmy. - Wyszeptałam, powoli mówiąc coraz głośniej. - Cały czas mnie zostawiasz, żeby sobie skakać na bok. Uważasz, że to w porządku? Ja jestem ci wierna i... - Urwałam, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że siedzi tuż przede mną, a nasze twarze dzielą milimetry. Dopiero wówczas przyjrzałam się dokładniej jego twarzy. Wodził wzrokiem po moich oczach, po moich ustach, po włosach opadających na ramiona. Zaś jego orzechowe oczy wydawały się nie widzieć nic innego poza mną.
 – Nie słuchasz mnie… - Wyszeptałam drżącym głosem. Z zaskoczeniem odkryłam, że przechodzi mnie przyjemny dreszczyk. Im był bliżej, tym robiło się cieplej i bezpieczniej, mimo, że byłam na niego wściekła. - Florian… - Powiedziałam, chcąc go napomnieć, ale nie byłam pewna, czy rzeczywiście pragnęłam, żeby się odsunął. To było dziwne uczucie, które mnie paraliżowało i kazało myślom krążyć wokół jego osoby. A świadomość, że wrócił, dodawała mi otuchy. Bo w końcu musiał tęsknić skoro wrócił, prawda? 

~

- Florian...- Nie mogłem się oprzeć i przytknąłem jej palec do ust, dając znak żeby nic nie mówiła. Wiedziałem, że posłucha i bez zmuszania jej… Widziałem to w jej oczach, które obserwowały mnie bacznie z dziwnym blaskiem, który zdawał się elektryzować i przyciągać. Było w niej coś, co władało moją duszą. Nie umiałem tego określić, ale jej obecność była mi miła pod każdym względem.
 Bezwiednie zacząłem przybliżać się do jej ust. Nie cofnęła się ani o milimetr… Co w niej takiego było, że tak bardzo potrzebowałem jej bliskości? Nie potrafiłem stwierdzić, czy jest zaskoczona, czy może nadal wściekła. Grunt, że mnie nie odtrąca. Powędrowałem dłonią z jej policzka, przez szyję, aby na koniec zatrzymać się w okolicach talii. To było swoiste zabezpieczenie. Gdyby nagle się zerwała mogłem ją przytrzymać przez kilka sekund.
 Pochyliłem się na tyle głęboko, by już móc ją pocałować. Jednak nie zrobiłem tego. Nie potrafiłem wyjaśnić, dlaczego lubowałem się w tym, kiedy na mnie czekała. Może dlatego, że byłem sukinsynem? A teraz uwielbiałem wstrzymywać się choć przez chwilę i delektować się jej cudowną twarzą, kiedy wyraźnie jest we mnie zapatrzona. Para lśniących i rozbudzonych piwnych oczu, nierówny oddech oraz lekko rozchylone usta. I to wszystko jest moje. Machinalnie uśmiechnąłem się na tą myśl. Ona jest moja…
 - Śmiejesz się…- Zauważyła drżącym głosem. Kiedy mierzyłem ją spojrzeniem swoich ciemnych oczu, przepełnionych iskierkami, widziałem, jak boi się, że znów odejdę. Pierwszy raz poczułem, jak bardzo ją ranię.
 Pogładziłem ręką jej talię. Uwielbiam to ciało.
 - Bo jestem szczęśliwy. – Wyszeptałem z tajemniczym uśmiechem. Nie minęła sekunda a ja już zdążyłem delikatnie musnąć jej usta, sprawdzając, czy nie ma nic przeciwko temu.
 - Florian…- Wyszeptała słabym głosem, kiedy już prawie czułem dotyk jej ust. Uśmiechnąłem się, chociaż byłem zbyt blisko, by mogła to dostrzec w pełni.

 - Mamy jeszcze całą noc. - Powiedziałem, przyciągając ją bliżej do siebie. Nie zrobiła nic. Nic żeby mnie zatrzymać.
 - A później odejdziesz?…- Zapytała. Znów się uśmiechnąłem, ale tym razem z większą pewnością siebie. Drżała. Miałem nad nią władzę.
 - Zastanowię się. – Stwierdziłem lekko rozbawiony. Mogłem zrobić wszystko… Jak długo jeszcze wytrzyma jej silna wola? Jak długo będzie udawać, że jest zła i mnie nie chce? Nie obchodziło mnie to, bo sam ledwo wytrzymywałem. Tym bardziej, kiedy przytrzymuję ją blisko siebie, przysuniętą maksymalnie… Taki klejnot nad klejnotami, który daje multum przyjemności.
 Oddychałem głęboko, przyglądając się po raz ostatni jej oczom. Wpatrywała się jak urzeczona w moje usta. Kiedyś, gdy pocałowałem ją po raz pierwszy, wydawało się, że nie ma rzeczy bardziej przyjemnej. Dziś wiedziałem, że o wiele więcej satysfakcji daje świadomość, że ona też tego chce.
 Nachyliłem się i pocałowałem ją. W tym samym momencie jej bariera pękła. Dziewczyna objęła mnie i odwzajemniła pocałunek. To tak jakby oddawała mi część siebie, tym samym sprawiając, że nie liczy się nic więcej. Całowałem ją i przytulałem, jedyne co chciałem, by pamiętała z dzisiejszego dnia to dotyk moich warg i dłonie obejmujące jej talię. Jej serce biło jak szalone.
 Jestem tego pewien. Uwielbiam ją całować, bo nikt nie robił tego tak jak ona. Żadna z dziewcząt nie była w stanie sprawić, by chciał jednocześnie na nią patrzeć i być jak najbliżej. Mogłem z nimi się zabawiać, ale były niczym przy niej. Poznawałem Laurę swoimi rękoma. Moja słodka dziewczynka, która nie jest pewna czego chce… Powoli, nie przerywając pocałunków, objąłem ją mocniej, przyciągnąłem do siebie i powoli położyłem na kanapie.

~

 Gdy obudziłam się rano i z rezygnacją obróciłam w stronę, gdzie powinien być Florek, napotkałam tylko pustą pościel. Zerwałam się i obiegłam całe mieszkanie, ale nawet nie było śladu, że w ogóle tu był. Usiadłam z płaczem na podłodze w salonie. Znowu to zrobił.

Rozdział 1

 - Ty znowu to zrobiłeś! - Krzyknęła na mnie Alicja.
Alicja nie jest zbyt przerażającą istotą, jeśli mam być szczery. To tak naprawdę mała, niewinna dziewczynka. Tylko głos ma, jakby połknęła megafon.
 - Kanapkę? Tak.
 - Przestań udawać idiotę! Znowu wykorzystałeś jakąś panienkę!
 Ja i Alicja, jak i kilkoro innych naszych współlokatorów, należymy do nieśmiertelnej rasy Zaklinaczy, przez inne rasy, świadome naszego istnienia, nazywanych nienawistnie diabłami czy złodziejami. Czemuż to? Otóż podstawową zdolnością Zaklinacza, z której bardzo chętnie korzystam, zaś Alicja zdecydowanie nie, jest możliwość zmuszenia dowolnej osoby do zrobienia dowolnej rzeczy. Uroczo, prawda? I stąd nasze kłótnie.
 - Ala, kochanie... - Uchyliłem się przed lecącym w moją stronę talerzem. Nie lubiła, jak tak do niej mówiłem. - Ona sama chciała się ze mną zabawić, czemu miałbym jej odmówić?
 - Wykorzystałeś ją, cholero! - Strasznie głośna, naprawdę.
 - Chyba lepiej ją, niż ciebie, czyż nie?
 Alicja fuknęła wściekle i wyszła, a ja mogłem się spokojnie zająć dalszym... no jasny gwint. W natłoku wydarzeń upuściłem kanapkę na ziemię.

~

 Wstałem wieczorem z łóżka. W końcu noc to najcudowniejsza pora dnia. Ubrałem się szybko i po parunastu minutach wyszedłem na miasto. Ale nie na imprezę, nie, nie. Ani też nie na szukanie kolejnej ofiary.
 Wbrew pozorom Zaklinacze czasami znajdują kogoś, kto widzi w nich nie tylko złodziei i sukinsynów, ale też wartościowe osoby. I taką właśnie osobą była moja cudowna, jak i śmiertelna Laura.
 Zapukałem lekko do drzwi jej mieszkania. Swoją drogą, zasługiwała na coś więcej niż małe mieszkanie w bloku, ale ona je tak kochała... Uważała, że to jej własny kącik. I niech jej będzie.
 Laura otworzyła mi drzwi z uśmiechem. Długie, czarne włosy opadały płynnie na jej ramiona i plecy. Wyglądała jak królowa. Moja własna.
 - Dobry wieczór. - Uśmiechnąłem się zadziornie. Laura przytuliła mnie na powitanie i wciągnęła do środka. Zdjąłem buty i poszedłem za nią do kuchni.
 - Napijesz się czegoś? - Zapytała, uśmiechając się.
 - Nie, dzięki. I tak nie masz tu kawy.
 - Nie piję kawy, a nie będę jej specjalnie dla ciebie kupować. - Zaśmiała się. Usiadła na blacie, patrząc na mnie. - Długo cię nie było, zaczynałam się martwić.
 - Przepraszam. - Mruknąłem, podchodząc do niej i przesuwając opuszki palców po jej policzku. Za każdym naszym spotkaniem zdawałem sobie sprawę z tego, iż jest cholernie odważna - mogłem w jednej sekundzie opanować jej umysł i zrobić jej krzywdę, a ona i tak ze mną spędzała czas. Ale z drugiej strony, nigdy bym jej tego nie zrobił.
 - Florek, nie rób tego więcej. - Poprosiła cicho. - Naprawdę nie lubię spędzać wieczorów bez ciebie.
 Przytuliłem ją lekko. Wtuliła się we mnie, zaczepiając palce na mojej koszuli.
 Tej nocy zasnęła przy mnie, dopiero przed jej pobudką, jak miałem w zwyczaju, wyszedłem cicho i znów zniknąłem na kilka dni z jej życia.

Powroty są trudne?

Dzień dobry! Czy ktokolwiek się tego spodziewał?
Drodzy państwo, na chwilę obecną, po zdaje się 2-3 latach, wracam na blog
Ale chwilę poświęćmy mnie, spójrzmy jak zmieniła się moja postać w przestrzeni tych kilku lat.
Więc!
Na chwilę obecną mam 17 lat, co daje po szybkim przeliczeniu około 14-15 lat w chwili zaczęcia pisania tego bloga. No, jestem pod wrażeniem.
Prawda jest taka, że ni cholery nie pamiętam, co napisałam. Dlatego dziś biorę się ostro do czytania, a gdy tylko skończę (czyt. przypomnę sobie fabułę), postaram się kontynuować, bo wydaje mi się, że nie jest to takie aż złe, aczkolwiek ograniczę ilość wątków, bo aż się sama pogubiłam.
Czy ja wstawiłam jedną postać jako Dodę?
To się naprawi.
Ymm... co działo się w ciągu tych 2-3 lat. No cóż, wpadłam sobie w bycie emo, ciekawa sytuacja, na szczęście mi przeszło ^-^ Obecnie jestem raczej na granicy dorosłości i żyletki mi nie w głowie, bogu dzięki.
Zmieni się z pewnością wygląd tego bloga, bo bolą mnie oczy od czytania w takich ciemnościach xD
Styl mojego pisania raczej się niewiele zmienił, dalej kocham pisać, aczkolwiek wiem trochę więcej o życiu niż wtedy.
Chyba to tyle. Chciałabym zobaczyć, czy jeszcze ktoś tu zaglądnie po takim czasie (a wierzcie mi, patrząc na statystyki ZDARZA SIĘ TO)
Koniec z dodą i żyletkami!
Nadchodzi nowa era!
Edit: hell, no. Ja nie dam rady pisać tego dalej, żenuje mnie zawartość.
Zbyt skracane, za mało treści. Sama nie ogarniam tej fabuły. Dlatego za chwilę zaczynam zupełnie nową część, o zupełnie nowych osobach i mam nadzieję, że ta będzie bardziej ogarnięta.
Buziaki!