Moi kochani, wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek!
(Chociaż ogólnie to jest mi bardzo wszystko jedno.)
Aha, jeszcze jedno. Skoro ACTA nie podpisano, sądzę, że strony z muzyką i bohaterami mogą wrócić na dawne miejsce. Gdybym jednak się myliła, piszcie na czacie albo pod notką.
Rozdział VI
(Chociaż ogólnie to jest mi bardzo wszystko jedno.)
Aha, jeszcze jedno. Skoro ACTA nie podpisano, sądzę, że strony z muzyką i bohaterami mogą wrócić na dawne miejsce. Gdybym jednak się myliła, piszcie na czacie albo pod notką.
Rozdział VI
,,Przyczyną zmniejszonej liczny leukocytów są..."
- To bez sensu. Nie potrzebuję tego. - Mruknęłam, ale dopisałam końcówkę zdania. Nauczycielka nie usłyszała mojego komentarza.
Później jeszcze posiedziałyśmy nad matematyką i wreszcie orzekła, że na dzisiaj wystarczy. Kiedy wyszła, w bibliotece stało się jakby pusto... Jeszcze pamiętałam ostatnie spotkanie z siostrą. Czemu tak zrobiła? Nie wiem.
Zresztą, czy cokolwiek wiedziałam na pewno? Wszystko było dziwne, niezwykłe.
O tym, że mama ma o niczym nie wiedzieć, dowiedziałam się, gdy zapytała Damona, co to za płyn w torebkach. Odparł, że to leki, które musi systematycznie zażywać. Uwierzyła. Gdyby wiedziała, co to naprawdę, nie byłaby taka spokojna.
Kiedy przyszłam do salonu, poprosiła mnie, żebym zaniosła list do Sylvii. Wiedziałam, gdzie jest jej pokój, więc poszłam tam. Zanim zapukałam, zawahałam się chwilę. W końcu jednak trzy razy puknęłam w drzwi.
Cisza. Zapukałam jeszcze raz. To samo. Wreszcie wsunęłam się ostrożnie do pokoju.
Pokój Sylvii był ciemny z białymi i czerwonymi akcentami. Wyglądało to wszystko bardzo nowocześnie. Ostrożnie stąpałam po czarnych panelach i doszłam do ogromnego, podwójnego łóżka z czarnego drewna przykrytego białą pościelą. Sylvia widać lubiła poduszki, bo wszędzie było ich mnóstwo. Na łóżku były głównie one.
Zdziwiło mnie, że wielkie okno i drzwi balkonowe były zasłonięte czarną kotarą, a światło dawała duża, ekstrawagancka lampa białego koloru. Naprzeciw łóżka na ścianie były czarne drzwi, które zauważyłam dopiero po chwili, tak wpasowane były w ścianę. Na ścianach były zawieszone zdjęcia w białych ramkach. Przedstawiały głównie Sylvię i Damona, było też kilka z krajobrazami i zwierzętami. Na jednym z nich zauważyłam Sylvię na kłusującym koniu, oczywiście karym. Czyli umiała jeździć.
Zastanowiło mnie, czy to czasem nie jest też pokój Damona. W końcu podwójne łóżko, duża szafa, nawet zauważyłam na krześle jego bluzę, bardzo często ją nosił, choć nie zawsze.
Nagle drzwi naprzeciw łóżka otworzyły się i wyszła przez nie Sylvia. Jej blond włosy były mokre, ale idealnie się układały. Ubrana była w biały szlafrok. Gdy mnie zauważyła, uśmiech z jej twarzy zniknął. Zamknęła drzwi i skrzyżowała ręce na piersi.
- Można wiedzieć, o co chodzi? - Mruknęła. Przypomniałam sobie o liście. Wyciągnęłam dłoń z nim w jej stronę. Wyciągnęła go i obróciła w rękach. - Dzięki.
Powinnam chyba pójść, ale nie ruszyłam z miejsca. Spojrzała na mnie podejrzliwie.
- To jest pokój twój i Damona? - Zapytałam jak idiotka. To było jedyne, co mogłam wymyślić.
- Zależy. - Wzruszyła ramionami. Spojrzałam pytająco. - Konkretnie to tylko mój pokój, ale oboje tu spędzamy noce. - Uśmiechnęła się i na moment spojrzała na łóżko. Myślałam, że zwymiotuję. Nie byłam przyzwyczajona do takich rzeczy.
- Jesteście parą? - Zapytałam znów idiotycznie. Pokiwała głową z politowaniem.
- Od ponad dwudziestu lat.
- To czemu nie weźmiecie ślubu? - Wypaliłam. Roześmiała się głośno.
- Ja nie mogę wejść na teren kościoła, nie mogę zbliżać się do księży i nie lubię bezpośredniego słońca. - Wskazała na zasłonę. - A ślub cywilny to nie szczyt moich marzeń, serio.
Wreszcie udało mi się poruszyć, więc kiwnęłam głową i wyszłam. Zaraz później natknęłam się na Damona, widziałam, jak wchodził do pokoju Sylvii. Słyszałam jej śmiech, jego głos. Później coś nieco huknęło i oboje wybuchnęli śmiechem.
- To bez sensu. Nie potrzebuję tego. - Mruknęłam, ale dopisałam końcówkę zdania. Nauczycielka nie usłyszała mojego komentarza.
Później jeszcze posiedziałyśmy nad matematyką i wreszcie orzekła, że na dzisiaj wystarczy. Kiedy wyszła, w bibliotece stało się jakby pusto... Jeszcze pamiętałam ostatnie spotkanie z siostrą. Czemu tak zrobiła? Nie wiem.
Zresztą, czy cokolwiek wiedziałam na pewno? Wszystko było dziwne, niezwykłe.
O tym, że mama ma o niczym nie wiedzieć, dowiedziałam się, gdy zapytała Damona, co to za płyn w torebkach. Odparł, że to leki, które musi systematycznie zażywać. Uwierzyła. Gdyby wiedziała, co to naprawdę, nie byłaby taka spokojna.
Kiedy przyszłam do salonu, poprosiła mnie, żebym zaniosła list do Sylvii. Wiedziałam, gdzie jest jej pokój, więc poszłam tam. Zanim zapukałam, zawahałam się chwilę. W końcu jednak trzy razy puknęłam w drzwi.
Cisza. Zapukałam jeszcze raz. To samo. Wreszcie wsunęłam się ostrożnie do pokoju.
Pokój Sylvii był ciemny z białymi i czerwonymi akcentami. Wyglądało to wszystko bardzo nowocześnie. Ostrożnie stąpałam po czarnych panelach i doszłam do ogromnego, podwójnego łóżka z czarnego drewna przykrytego białą pościelą. Sylvia widać lubiła poduszki, bo wszędzie było ich mnóstwo. Na łóżku były głównie one.
Zdziwiło mnie, że wielkie okno i drzwi balkonowe były zasłonięte czarną kotarą, a światło dawała duża, ekstrawagancka lampa białego koloru. Naprzeciw łóżka na ścianie były czarne drzwi, które zauważyłam dopiero po chwili, tak wpasowane były w ścianę. Na ścianach były zawieszone zdjęcia w białych ramkach. Przedstawiały głównie Sylvię i Damona, było też kilka z krajobrazami i zwierzętami. Na jednym z nich zauważyłam Sylvię na kłusującym koniu, oczywiście karym. Czyli umiała jeździć.
Zastanowiło mnie, czy to czasem nie jest też pokój Damona. W końcu podwójne łóżko, duża szafa, nawet zauważyłam na krześle jego bluzę, bardzo często ją nosił, choć nie zawsze.
Nagle drzwi naprzeciw łóżka otworzyły się i wyszła przez nie Sylvia. Jej blond włosy były mokre, ale idealnie się układały. Ubrana była w biały szlafrok. Gdy mnie zauważyła, uśmiech z jej twarzy zniknął. Zamknęła drzwi i skrzyżowała ręce na piersi.
- Można wiedzieć, o co chodzi? - Mruknęła. Przypomniałam sobie o liście. Wyciągnęłam dłoń z nim w jej stronę. Wyciągnęła go i obróciła w rękach. - Dzięki.
Powinnam chyba pójść, ale nie ruszyłam z miejsca. Spojrzała na mnie podejrzliwie.
- To jest pokój twój i Damona? - Zapytałam jak idiotka. To było jedyne, co mogłam wymyślić.
- Zależy. - Wzruszyła ramionami. Spojrzałam pytająco. - Konkretnie to tylko mój pokój, ale oboje tu spędzamy noce. - Uśmiechnęła się i na moment spojrzała na łóżko. Myślałam, że zwymiotuję. Nie byłam przyzwyczajona do takich rzeczy.
- Jesteście parą? - Zapytałam znów idiotycznie. Pokiwała głową z politowaniem.
- Od ponad dwudziestu lat.
- To czemu nie weźmiecie ślubu? - Wypaliłam. Roześmiała się głośno.
- Ja nie mogę wejść na teren kościoła, nie mogę zbliżać się do księży i nie lubię bezpośredniego słońca. - Wskazała na zasłonę. - A ślub cywilny to nie szczyt moich marzeń, serio.
Wreszcie udało mi się poruszyć, więc kiwnęłam głową i wyszłam. Zaraz później natknęłam się na Damona, widziałam, jak wchodził do pokoju Sylvii. Słyszałam jej śmiech, jego głos. Później coś nieco huknęło i oboje wybuchnęli śmiechem.

Ja bardzo lubię walentynki, mimo że jestem singlem i powinno mi być wszystko jedno. Nie ma się co przejmować ACTA. Rozdział fajny, choć niewiele się dzieje i na twoim miejscu połączyłabym go z jakimś innym, za miast robić z tego osobny.
OdpowiedzUsuńWiem, właśnie dlatego będę bardziej rozważnie dodawać rozdziały... aha, wspomnę, że ostatnio jak wpadłam na twojego bloga, weszłam na jednego z tych które masz z lewej i przyznaję że ciekawy
Usuń