środa, 15 lutego 2012

Rozdział 7

 Las był ciemny, ledwo widziałam, gdzie idę. Wyszłam na dziwną polankę.
 Nagle na niebie błysnęło i dwa duże przedmioty wielkości człowieka spadły na trawę z niesamowitej wysokości. Schowałam się w krzakach, ale tych ,,przedmiotów" już nie było.
 Wtedy zauważyłam ich na drugim końcu polany. Zbliżali się do mnie, po chwili stali niemal obok mnie, ale mnie nie widzieli. Była to drobna dziewczyna i wysoki chłopak. W ciemności zobaczyłam, że ich oczy były jedną wielką pustką, ciemnością. Chłopak spojrzał zmartwiony w niebo i...
 - Hej, hej, Susan! - Conrad potrząsnął mną. Otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku, wtulając się w niego jak w dużego misia. Wzięłam parę głębokich oddechów i dopiero spojrzałam mu w oczy, upewniając się, że nie są czarne. Na szczęście miały swoją własną, niemal normalną złotą barwę.
 - Co to było? - Zapytał. Pokręciłam głową.
 - Tylko zły sen, nic więcej. Która jest godzina? - Rozejrzałam się po ciemnym pokoju. Ledwo cokolwiek widziałam w mroku.
 - Około drugiej nad ranem. Tak sądzę. Siedzę tu już długo, straciłem rachubę czasu.
 - Po co tu jesteś? - Zdziwiłam się, jednocześnie poczułam, że na moje policzki wstępuje rumieniec na myśl, że obserwował mnie, gdy śpię. I to jeszcze podczas koszmaru.
 - Właśnie na wypadek takiej sytuacji. - Uśmiechnął się. Jego białe zęby zalśniły w ciemności.
 - Chciałam cię o coś spytać. - Wyszeptałam. Uśmiech zniknął, a raczej stał się sztuczny. - Czy ty też jesteś... no... - Nie wiedziałam, jak go zapytać. Też jesteś wampirem czy szatanem? Też jesteś aniołem? Też jesteś czymś dziwnym co nie powinno istnieć?
 - Wampirem? Tak. - Dokończył za mnie. Wzięłam głęboki oddech i nagle sama świadomość tego, że w moich tętnicach pulsuje krew, napawała mnie przerażeniem. Odsunęłam się subtelnie od chłopaka. Nawet nie zauważył, wpatrywał się we mnie uważnie.
 - Co? - Zapytałam. Pokręcił głową i wstał z łóżka, po czym bez słowa wyszedł.
 Opadłam na poduszki. Uraziłam go, napewno. Tylko co miałam teraz zrobić?
 Ten sen... był dziwny. Taki realistyczny. Jednak moje powieki były jeszcze ciężkie i po chwili opadły, zsyłając mi sen.

*

 Rano już nie pamiętałam, co obudziło mnie w nocy. Z uśmiechem zbiegłam na dół do jadalni i tam zastałam rodziców i siostrę. Mama popijała cappuccino, natomiast tata przeglądał gazetę. Jak w normalnej rodzinie.
 Usiadłam obok Sylvii, która nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Jak zwykle. Wzięłam tosta i dopiero wtedy na mnie spojrzała.
 - Ponoć miałaś ciekawy sen. - Mruknęła. W ciszy brzmiało to jakby krzyczała.
 Wszyscy spojrzeli na mnie. Wzruszyłam ramionami.
 - Już nie pamiętam, czy taki ciekawy. Chyba...
 - Dobra, mniejsza. - Przerwała mi. - Ja zaraz wychodzę. Wrócę koło drugiej. - Wstała z krzesła. Mama spojrzała na nią.
 - Rozumiem, że po południu. - Upewniła się.
 - W nocy. - Parsknęła Sylvia. Tata westchnął tylko ciężko i załamał ręce. Sylvia wyszła.
 - Dlaczego pozwalacie jej tak chodzić po nocach? - Zapytałam. Mama wzruszyła ramionami.
 - W końcu jest pełnoletnia...

*

 Dziewczyna podeszła do niego bliżej i wyszeptała niezwykłym głosem:
 - Co teraz?
 Chłopak wzruszył ramionami. Chwycił ją za rękę i wyprowadził z ciemności na oświetloną polanę.
 Oboje byli ubrani w purpurowe stroje ciasno przylegające do ich ciał, gdzieniegdzie poprzeszywane złotymi nićmi.
 Chłopak był wysoki i przystojny, miał ciemne, krótkie włosy jakby postawione na żelu. W blasku księżyca jego skóra wyglądała na białą. Pod cienkim materiałem wyraźnie widać było zarys twardych mięśni, a jego ostre rysy twarzy przerażały same w sobie.
 Dziewczyna miała szczupłą , drobną sylwetkę, długie włosy koloru ciemnego brązu. Jej oczy były duże i zupełnie czarne, bez białek ani tęczówek, tak jak oczy chłopaka. Miała lekko rozchylone pełne, jasne usta, zaledwie ton ciemniejsze od skóry.
 Oboje wokół nadgarstków mieli poprzypinane dziwne jakby zegarki, tylko trochę większe, natomiast do ud złotymi paskami przymocowaną mieli broń.
 Dziewczyna z lekkim zniecierpliwieniem położyła dłoń na ramieniu chłopaka. Spojrzał na nią, jakby wybudziła go z transu.
 - Musimy tu widać zostać. - Powiedziała z mocą. Słyszałam ją nawet z daleka.
 Chłopak lekko zgarbił się, objął dziewczynę w pasie i poszli razem w stronę miasta, po drodze ich ubrania stały się zupełnie normalne, jakby się przebrali w ułamku sekundy.
 - Mała, wstawaj. - Usłyszałam głos mojej siostry. Otworzyłam oczy.
 Byłyśmy w ciemnym korytarzu, oświeconym tylko światłem z telefonu Sylvii. Moja siostra miała na sobie czarną, ultrakrótką mini, wydekoltowaną bluzkę i chyba z tonę makijażu na twarzy. Kucała przy mnie, przy czym jej długie, skórzane kozaki wydawały nieprzyjemny skrzyp. Dźwignęłam się z trudem z ziemi.
 - Zasnęłam chyba... - Wyszeptałam ze zdziwieniem. Rozejrzałam się wokół. - A ty co, idziesz na imprezę?
 - Już byłam. Jest trzecia nad ranem. Może najwyższy czas, żebyś przeniosła się do wygodniejszego łóżka.
 Pokiwałam głową i poszłam do siebie, nie mając pojęcia, jakim cudem zasnęłam w korytarzu.

3 komentarze:

  1. [wrota-nocy.blog.onet.pl]
    Zapraszam na rozdział 17.
    Saphira.

    OdpowiedzUsuń
  2. [wrota-nocy]
    Zapraszam na rozdział 18
    Saphira.

    OdpowiedzUsuń
  3. [wrota-nocy]
    Zapraszam na rozdział 19.
    Saphira.

    OdpowiedzUsuń