sobota, 8 października 2011

Rozdział 21


Wiecie co, tak właśnie patrzę, i widzę, że mój blog istnieje już 127 dni (licząc od pierwszej notki do dzisiejszego dnia, tj. 8 października). Bardzo długo, co nie? Ze cztery miesiące na pewno. Ciekawe, ile jeszcze będzie trwał?
Dziękuję, że wciąż go czytacie xD

Rozdział 21

Nawet zmiana fryzury wpływa na nasz charakter, nastrój, na nowo kształtuje osobowość.
,,nieidealna"


 - No dobrze, ale jesteś absolutnie pewna? Z tego, co mi wiadomo, to będzie nieodwracalne! - Ostrzegła mnie Ori, wpatrując się bez szczególnego zapału czy przekonania w farbę.
 - Ori, do cholery! Jak ty mi ich nie przefarbujesz, to sama to zrobię, ale skutki będą opłakane. - Ostrzegłam ją. Westchnęła.
 - No dobrze... Nie jestem pewna, czy mi się tak uda, ale powinno. Zamknij oczy.
 Zamknęłam.
 Czemu się na to zdecydowałam? Bo chciałam wrócić do mojej dawnej ja.
 Po jakimś czasie Ori powiedziała ciężko:
 - No otwórz oczy...
 Spojrzałam w lustro. Prezentowałam się ślicznie.
 - Jesteś cudowna.
 - Jestem przerażona. Przyczyniłam się do twojego nieszczęścia za jakieś parę dni. Tamten kolor był śliczny, taki żywy...
 - Oj, nie przesadzaj. - Skarciłam ją. Mi się podobało.
 - Ja się zastrzelę... - Jęknęła.
 Mój kochany kolor... Gdyby nie oczy, wyglądałabym jak kiedyś...
 - Nie wiesz czasem, czy można...
 - Nie! Nie dokonam ci operacji oczu! Czy tobie już odbija? Naprawdę masz takie kompleksy?
 - Ja nie mam kompleksów. - Oświadczyłam. - Po prostu stęskniłam się za czarnymi włosami.
 - Dobra, nieważne. Ja idę zobaczyć, co z Constantinem i trochę odstresować. Pa. - I wyszła szybko z mojego pokoju.
 Wspominałam, że na tym nie skończą się zmiany?
 Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer do Brayana. Odebrał po pierwszym sygnale.
 - Kawiarnia w centrum Seattle za dwie godziny. Twoja jedyna szansa. - Rzuciłam i od razu się rozłączyłam. Zeszłam na dół. Już podchodziłam do drzwi, gdy...
 - Stop, stop. A ty dokąd? - Zapytał Drake, z zaciekawieniem oglądając mój nowy image. - Przyznam, że ci w nich do twarzy.
 - Wiem. To mój naturalny kolor. Lecę na spotkanie z przeznaczeniem.
 - Może cię podwieźć? - Zapytał z uśmiechem. Odwzajemniłam uśmiech i kiwnęłam głową. Wsieliśmy do czarnego BMW. - Do Seattle centrum, zgadza się?
 - Skąd wiesz?
 - Słyszałem.
 Pokiwałam głową z uśmiechem. BMW Drake'a miało całkiem fajną prędkość.
 - Zastanawia mnie pewien fakt. Po co Constantinowi Audi A8l Quattro? - Zapytałam. Drake uśmiechnął się.

 - Lubi drogie samochody. A ty lubisz szybkie.
 - Skąd wiesz? - Zapytałam, zdziwiona.
 - Mam taki dar. Wiem o tobie wszystko.
 Oparłam się o zagłówek fotela.
 - Pocieszające.

*

 - Jest... odważna. Albo głupia. - Stwierdził Constantin. Uznałam, że muszę z nim porozmawiać...
 - Posłuchaj... pamiętasz, jak parę dni temu powiedziałeś...
 - Tak, pamiętam. Nie odwołam tego.
 Aha.
 - Chciałam cię zapytać, o czym mówiłeś.
 - Ori, jesteś inteligentna. Nie trzeba ci tłumaczyć.
 Ou...
 Podszedł do mnie i usiadł obok. Patrzał mi w oczy z taką mocą, że musiałam odwrócić wzrok. Uniósł moją głowę i delikatnie mnie pocałował.
 Miodzio.
 - Lubi drogie samochody. A ty lubisz szybkie. - Skąd wiesz? - Zapytałam, zdziwiona. - Mam taki dar. Wiem o tobie wszystko. Oparłam się o zagłówek fotela. - Pocieszające.* - Jest... odważna. Albo głupia. - Stwierdził Constantin. Uznałam, że muszę z nim porozmawiać... - Posłuchaj... pamiętasz, jak parę dni temu powiedziałeś... - Tak, pamiętam. Nie odwołam tego. Aha. - Chciałam cię zapytać, o czym mówiłeś. - Ori, jesteś inteligentna. Nie trzeba ci tłumaczyć. Ou... Podszedł do mnie i usiadł obok. Patrzał mi w oczy z taką mocą, że musiałam odwrócić wzrok. Uniósł moją głowę i delikatnie mnie pocałował. Miodzio.

poniedziałek, 3 października 2011

Rozdział 20

Co tam słychać?

Rozdział 20

 - No i co z tego? Przyznaj, że jest słodki, jak mu na czymś zależy. - Oznajmiła Vanessa. Siedziała i popijała cappuccino. Słońce niedługo miało zajść.
 - Nie wiem. Przede wszystkim to ja już z nim skończyłam. Zaczęłam życie od nowa, inaczej i na razie żadnych facetów, jasne? - Oświadczyłam. Vanessa pokiwała głową. - A jak z tobą?
 - No chyba nie sugerujesz, że mam rozstać się z Nathanem? - Zapytała. Pokręciłam głową. - No cóż... Jak dla mnie, to nie mogłam trafić lepiej, ale... No wiesz, to już trochę trwa i nic się nie dzieje. Zupełnie nic.
 - Chciałabyś, żeby ci się oświadczył? - Zapytała. Pokiwała głową.
 - Od dłuższego czasu zaczynam mieć wątpliwości. Widzisz, zmienił mnie w Lady Notte i to jest duży dowód jego miłości. Ale... To było dawno. Boję się, że teraz już jest nieważne.
 - Czym ty się martwisz? Może po prostu go zapytaj.
 Vanessa zakrztusiła się cappuccino.
 - No tak, jasne! Łatwo ci mówić, bo ty jesteś taka, że zawsze wszystko prosto z mostu.
 Ta, jasne.
 - O matko! Już ósma. Nawet nie zauważyłam. Muszę lecieć, bo będzie się martwić. Pa! - Rzuciłam szybko Vanessa i wybiegła z kawiarenki. Zobaczyłam jeszcze, jak złapała taksówkę i odjechała.

*

 Constantin odwiózł mnie do domu, chociaż przez piętnaście minut namawiał mnie, żebym została. No jasne.
 Gdy weszłam do domu, zastałam tylko Erica. Siedział rozwalony na kanapie, wpychał w siebie popcorn i oglądał jakiś horror. Gdy weszłam do domu, zarechotał głośno.
 - Wróciłaś, gówniaro? Ale będzie awantura... Starzy pojechali do ciebie do szkoły, okazało się, że od paru dni cię nie było. No i co teraz? - Znów zarechotał. - No co? Co się gapisz?
 O matko. Pobiegłam szybko na górę, zamknęłam za sobą drzwi pokoju i osunęłam się po nich. Jak wrócą, to mnie zabiją, na pewno.
 Constantin pociągnął mnie za rękę. Stanęłam przed nim.
 - Oni mnie zamordują. - Wyszeptałam. Pokręcił głową. Podszedł do okna i otworzył je. Do pokoju wdarł się powiew zimnego wiatru. Podeszłam do niego. Wiedziałam, co zrobić.