piątek, 30 września 2011

Rozdział 19

W życiu Alex i Ori szykują się wielkie zmiany, bo wróciła mi wena xD
Co do komentowania, Bursztyniara, no to mam z tym problem, bo ciągle muszę zakuwać, ale jak mam chwilę, to zaglądam do ciebie.

Rozdział 19

 - Zobaczysz, będzie super! - Krzyknęła Ori z entuzjazmem. Zachowywała się jak mała dziewczynka.
 - Wiem, wiem... - Odparłam. Pociągnęła mnie za rękę w stronę dużego, czarnego Audi A8l Quatro (jestem fanką tego samochodu). Wsiadłyśmy na tylne siedzenia. Za kierownicą siedział Constantin, a obok niego... Amerykański Apollo? No chyba.
 - Alex, to jest mój brat, Drake. - Przedstawił mi Apolla. Chłopak obrócił się i wyciągnął do mnie rękę. Gdy ją uścisnęłam, ku mojemu zdziwieniu pocałował moją dłoń, patrząc mi w oczy.
 - Jejku, jak się cieszę! - Wykrzyknęła po niemal pięciu minutach Ori. Przewróciłam oczami. I chyba nie tylko ja. Z mojej perspektywy zauważyłam w lusterku, jak Constantin robi to samo.
 - To już wiem. Powiedz coś innego. - Poprosiłam. Spojrzała na mnie krzywo.
 - Moja najlepsza przyjaciółka...
 - Szybko awansowałam... - Wtrąciłam cicho, ale chyba nie usłyszała.
 - ...będzie ze mną mieszkać, przy czym zakazując mi się cieszyć. To niesprawiedliwe! - Jęknęła. - Constantin, powiedz jej coś!
 - Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jak się was zostawi samych... - Powiedział cicho tak, żeby Ori nie usłyszała, a głośniej dodał: - Będzie ciekawie.
 Spojrzałam na niego karcąco.
 Dojechaliśmy do wielkiego domu wuja Ori. Constantin i Drake wysiedli z samochodu, nim zdążyłam odpiąć pas (jakby nas policja złapała to co, mielibyśmy ich zjeść?). Drake otworzył przede mną drzwi i pomógł mi wysiąść. Ale maniery...
 Wyciągnęłam z bagażnika moją torbę i nie pozwoliłam jej odebrać Constantinowi. Chyba ja też coś muszę zrobić, co nie?
 Ori świetnie urządziła pokój dla mnie i szykowały się piękne czasy...
 Komórka znów wibrowała.

sobota, 17 września 2011

Rozdział 18

Jak widzicie, styl rozdziałów niezmieniony. Ostrzegam, że od teraz notki tylko w weekendy, chyba że mam już gotową to tylko opublikuję.
Mam nadzieję, że nowy wygląd się podoba xD Niestety, mam mało miejsca xD
Jeśli nie chcecie komentować, to chociaż napiszcie coś na czacie >>>>>>

Rozdział 18

 - No wiesz, boję się. - Mruknęła Ori. - Widzisz, zależy mi, żeby być żywą.
 - Już myślałam, że zależy ci na nim. - Uśmiechnęłam się. Spojrzała na mnie.
 - Na kim?
 - No, na tym twoim chłopaku, jak mu tam... Konstantyn?
 - Constantin. To rumuńskie imię. I nie jest moim chłopakiem.
 - Czy ja mówię, że jest? To ty zaprzeczasz, a wiesz, że kto zaprzecza...
 - No, ok! - Przerwała mi. - Niech ci będzie. Lubię go. Ok? Jest przy mnie, jak tego potrzebuję, czyli co wieczór.
 Poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon. Brayan.
 Odrzuciłam połączenie i położyłam telefon na stoliku.
 - Ja wolałabym, żeby jego - wskazałam na telefon - nie było. Dzwoni do mnie na okrągło. Chyba nie rozumie, że ja do niego nie wrócę.
 Ori uśmiechnęła się i wypiła łyk cappuccino.
 - Może po prostu cię dalej... - Zaczęła, ale przerwałam jej:
 - To obsesja. On doskonale wie, że już po wszystkim. Boję się tylko, że mnie znajdzie.
 - Oj, spokojnie. Będzie dobrze. - Uspokoiła mnie Ori. Pociągnęłam łyk latte macchiato.
 - Taak... Twój Constantin idzie...
 - Co? - Ori szybko obróciła się w stronę chłopaka i pomachała mu. Odmachał jej z uśmiechem, ale nie wszedł do kawiarni, widząc, że ja siedzę z Ori. Poszedł dalej. Wybuchnęłam śmiechem.
 - Jak zareagowałaś!
 Ori spojrzała na mnie karcąco.
 - Nieprawda. Po prostu się przywitałam.
 Mój telefon zawibrował na stoliku. Gotowa na zobaczenie numeru Brayana, leniwie uniosłam komórkę. Zamiast tego, co się spodziewałam, zobaczyłam numer Vanessy.
 - Przepraszam cię na moment. - Mruknęłam do Ori i odebrałam.
 - Alex? - Usłyszałam głos mojej przyjaciółki-siostry. - Jak dobrze! Myślałam, że nie odbierzesz!
 - Hej, Vanessa. - Odpowiedziałam z uśmiechem.
 - Posłuchaj, ja wiem, że między moim bratem a tobą wszystko skończone, ale czy mogłybyśmy się spotkać? Tak wiesz, jak przyjaciółki?
 Zastanowiłam się nad tym ułamek sekundy.
 - Zgoda.
 - Świetnie! Jesteś w Seattle?
 Znów się zastanowiłam. I postanowiłam skłamać.
 - Nie, ale mogę przyjechać. Co powiesz na taką kawiarnię w centrum? Na przykład jutro o jedenastej?
 - Zgoda. Do zobaczenia!
 - Ciao. - Włożyłam telefon do kieszeni.

*

Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne.
Wiliam Shakespeare

 - Odłóż ten nóż.
 Nie.
 - Oradea, odłóż ten nóż.
 Nie.
 Ściskałam nadal rączkę noża w dłoni. Constantin nagle pojawił się tuż przede mną. Chwycił mocno mój nadgarstek. Nóż wypadł z mojej bezwładnej dłoni i uderzył cicho o podłogę. Spojrzałam w oczy chłopaka.
 - To boli.
 Chyba.
 Constantin odrobinę zelżył uścisk, ale nie puścił.
 - Wariujesz. Co chciałaś mi udowodnić?
 - Nic. Tobie - nic. Sobie i Simthom - że sama rządzę swoim losem. Że jeśli będę chciała umrzeć, to się zabiję. Teraz chcę umrzeć. Słyszysz? Chcę umrzeć. Nigdy więcej nie chcę cierpieć.
 Chyba dałam mu do myślenia.
 - A gdybyś miała kogoś, dla kogo byłoby warto żyć?
 - Masz na myśli Alex? To dużo, ale za mało.
 - Nie mam na myśli Alex. Mam na myśli... siebie.
 O ile dobrze zrozumiałam, coś mi sugerował.
 I to ,,coś" było bardzo przyjemne.
 Może nawet wystarczająco.